A hasłem przewodnim każdego odcinka jest "nie chcę o tym rozmawiać". Z odcinka na odcinek coraz większe flaki z olejem.
"Nie chcę o tym rozmawiać" albo "nie możesz tego nikomu powiedzieć" - :)
Cały ten serial to jedna wielka kupa, aż prosi się o jakiś racjonalizm, przynajmniej w jednej osobie ale po co?
Dokładnie. Oni w ogóle nie chcieli ze sobą rozmawiać (oprócz lania wody i gadania o emocjach i "wszystko będzie dobrze"), przekazywać sobie informacji, albo po prostu wspólnie się naradzić i skoordynować działania. Przez wiele odcinków snują się bez celu po tym miasteczku, siedzą po knajpach itd. A serial w drugim sezonie zamienił się trochę w typową obyczajówkę, w Dr Quinn.