Ja miałam łzę,tylko gdy Rose wyskoczyła z łodzi i pobiegła do Jack'a. Film sam arcydzieło,dziwię się sama,że się nie popłakałam się mocno.
Ja płakałam jak oszalała, kiedy Rose pchnęła Jacka do wody, po tym jak zobaczyła, że on umarł. Dziwię się, że ten film ma taką niską ocenę.
Sama się zdziwiłam,gdy zobaczyłam tą ocenę. Zasługuje na więcej niż 8,5, a nie ledwo ponad 7...Grzechem jest oceniać ten film poniżej 7,bo nikt mi nie wmówi,że kazdy ma inny gust i można stwierdzić,że jest to gniotem. A miejsce w rankingu światowym... bez komentarza
No właśnie te miejsce w rankingu -,- Nie rozumiem do końca wgl jak można uznać ten film za gniot, przecież to cudo.
Szok. Średnia filmu 7,3???? No ale jeśli niektórzy oceniają ten film na 1 to trudno żeby było inaczej.
Jak dla mnie ta ocena to tez pomyłka. Osobiście oprócz tego filmu nie wytrzymałem i płakałem na gladiatorze i ostatnim samuraju.
Ja nie płakałam. ;)
Większość popularnych scen z filmów z lat 90, gdzie wszyscy mówią, że są wzruszające (m. in. śmierć Mufasy z "Króla lwa") nie oddziaływują tak na mnie.. Owszem jest mi przy nich smutno, ale żeby aż płakać?, wg mnie są o wiele wzruszające filmy, na których rzeczywiście beczałam, ale to tylko moje zdanie. ;)
Na Mufasie nie mogę się jakoś popłakać. Jest to bardzo smutne,ale mam dziwne uczucia O.o Za to ryczałam jak głupia na "Mój przyjaciel Hachiko","Marley i ja" i "Potwory i spółka".Jak wcześniej wspomniałam na "Titanicu" nie płakałam,ale co nie zmienia film-cudo.
Gwarantuje hektolitry łez pod koniec filmu którym jest: "Hello Ghost" (Koreański dziwny komedio dramat ale końcówka filmu rozwala układ łzowy;)
http://www.filmweb.pl/film/Hellowoo+Goseuteu-2010-577450 (jeśli obejrzysz to zdaj relację z emocji:) film mozna obejrzeć na zalukaj:)
Z koreańskich filmów polecam "Miracle in cell no. 7" z 2013. Końcówka rozwala system (łzy się poleją), a film od początku do końca trzyma w pozytywnych emocjach. Dodatkowo świetna gra aktorska i scenariusz niby naiwny, cukierkowy i prosty, ale to jest właśnie jego największą zaletą.
Zależy w której scenie? Ja zawsze uronię łzy przy scenie kiedy w stawie się Mufasa objawia i mówi do Simby: "pamiętaj...". Przy żadnej inne scenie już nie. Inna sprawa, że swoje zrobił ZIMMER ;).
W sumie tylko na kilku filmach poleciały mi łzy...
1. Little Boy - kilka razy.
2. Król Lew (staw)
3. Przebudzenia (spotkanie wyzdrowiałego De Niro z matką)
4. Łowca Jeleni (jeśli dobrze pamiętam to ruletka De Niro vs Walken)
5. Forest Gump (kiedy Forest dowiaduje się, że ten chłopiec to jego syn)
6. Braveheart ("Freeeeedom")
7. Pearl Harbor ("Będziesz ojcem". Nie... ty nim będziesz" :D)
To na tyle. To najbardziej pamiętne dla mnie filmy, gdzie leciały mi łzy.
Ja absolutnie nie rozumiem fenomenu Titanica, niestety. Dla mnie wyciskacze łez to "Zielona Mila", "Pianista" i trochę "piękny umysł".
ja znając tragedię Titanica a jestem nieco starszy od daty tragedii statku płaczę na każdej scenie. Prawie :(
Parę razy płakałem. Mam 29 lat. Płacz występował do 20 toku. Niebawem czy na 3 d sienpoplavze pozdrawim
Bardziej wzrusza mnie sama historia i to, że tyle ludzkich istnień przez takie zaniechania i ego sił wyższych zginęło, niż scenariusz, który leci z ust Di Caprio. Nic dziwnego, że nienawidzi tej roli. Jedynie wzrusza mnie moment gdy Orkiestra gra ostatni utwór i są pokazani Edward Smith i Thomas Andrews, no i ludzie, którzy nie próbowali się ratować tylko ustąpili miejsca innym.
Ja mam dwa takie momenty, przy których automatycznie się oczy zaczynają łzawić. Pierwszy to ratunek Rose - zaczyna gwizdać, a kapitan (?) tamtej szalupy mówi, że zawracają. Chwilę potem staruszka Rose wspomina, że tylko jedna szalupa zawróciła, by ratować ludzi (tak było naprawdę) i, że uratowano tylko 6 osób (w rzeczywistości 4, ale to szczegół). W tym momencie widać wzruszonych słuchaczy. Na mojej twarzy też zawsze w tym momencie pojawia się łza :)
Drugi moment to sama końcówka filmu. Rose (prawdopodobnie) umiera we własnym łóżku i przenosi się duchowo na pokład titanica, gdzie czeka na nią cała załoga, która zginęła w tej katastrofie. No i oczywiście Jack. Muzyka przy tej scenie tylko dobija. Chyba trzeba by mieć mikroprocesor zamiast serca, by nie wzruszyć się przy tym filmie.
ja płaczę właściwie na prawie każdym momencie od pierwsze pocałunku Jacka i Rose, niby nic się nie wydarzyło jeszcze ale jest to zmierzch tragicznej nocy, a film znając na pamięć taka scena wzrusza, są szczęśliwi, całują się a tu taka katastrofa ;(
DObra przyznam się. Też uroniłem lzę. W trakcie seansu a później słuchając ścieżki dzwiekowej. Jednak być może tez dlatego ze byłem w bardzo złym stanie psychicznym. Nieszczesliwie zauroczony itp.
I dobrze ze Jack zginal. Czy ktokolwiek jeszcze pamietalby albo przezywal ten film gdyby zakonczyl się HEPY ENDEM? Wg mnie nie. jakies 40 % sukcesu filmu to uśmiercenie Jacka.
Ja jestem po seansie i mimo, że widziałam go kilka razy to zawsze płaczę. W ciągu trwania filmu jestem w stanie wzruszyć się kilka razy, za pierwszym razem byłam bardzo wstrząśnięta, oglądałam jako młoda dziewczyna, teraz jak płaczę to z innego względu. Stawiam się na miejscu Rose i staram się wyobrazić, że to ja tam jestem. Wizja tego, że jestem sama pośród martwych ludzi, w lodowatym OCEANIE i właśnie z drzwi 'odpadł' zamarznięty ukochany, wprawia mnie przynajmniej w olbrzymi strach. Nie jestem płaczliwą kobietą, w zasadzie rzadko płaczę. W ciągu roku płaczę z 2-3 razy. Przeważnie oglądając filmy, w bohaterów których potrafię się wczuć. Takie doznanie przydaję się chociażby dlatego, by uświadomić sobie co jest w tym życiu najważniejsze. Zawsze uświadamiam sobie, że to rodzina, miłość i dobroć to fundament szczęścia.... nigdy jak żyję i stosuję tą drastyczną metodę, nie pomyślałam o pieniądzach, ładnym makijażu i pięknych butach. Zawsze myślałam o rodzinie bliższej, dalszej, rodzinie rodziny, wszystkich, których znam. Nie ważne ile złego wyrządzili. Uświadomiłam też sobie, że są moją kulą u nogi, i że nigdy nie pójdę na przód, bo ktoś 'ciągnie mnie w dół'. Dlatego uważam, że TITANIC to arcydzieło, Zielona Mila również, choć zupełnie inna tematyka, inny obraz, ale wniosek jest ten sam. Jeśli ktoś nie ma żadnych przemyśleń po zobaczeniu tego filmu to chyba jest zwykłym, pustym człowiekiem, który chce zabić czas. Inaczej też ogląda się ten film będąc samemu/samej, a inaczej w gronie znajomych. Inaczej w kinie, inaczej w tv, inaczej na laptopie. Ale przemyślenia są te same. Co do samego filmu- teraz też wiemy już, że statek nie przełamał się w pół w tym momencie, w którym pokazuje film;) Minęło kilkadziesiąt lat od momentu, w którym po raz pierwszy badano statek. Rok temu został wydany film dokumentalny, który obala wiele mitów na temat jego zatonięcia. Wszystko tak piękne i tak przerażające. I ta myśl, że na dnie oceanu spoczywa ponad 1,5 tys ludzi, pochłoniętych przez potężny, najpotężniejszy z żywiołów- wodę. Przerażająca myśl i widok, jak olbrzymi statek tonie w otchłani oceanu niczym to serce, które kobieta wrzuciła do wody... to kim ten człowieczek jest w wodzie? Sceny, gdy Titanic tonie, a ludzie topią się w wodzie, przypominały mi te, które widziałam, gdy wysychały stawy i ryby walczyły o wodę. Tylko ktoś o ciasnym umyśle i braku jakichkolwiek uczuć, przejdzie obok tego filmu obojętnie.
płakałam w 3 momentach :
- kiedy jeden z oficerów, popełnia samobójstwo, zaraz po tym kiedy zastrzela kolegę Jacka
- kiedy statek zalewa woda i pokazane jest ujecie matki ktora czyta dzieciom bajkę w łózkach, nie próbują sie nawet ratować
- i kiedy umiera starszuka Rose i wraca na pokład statku
film jest okropnie wzruszający, nie płaczą chyba tylko faceci ;)
Ten moment na końcu, gdy Rose ma białą sukienkę i idzie po schodach... Jezu, zawsze na tym ryczę jak oszalała (pamiętam czasy, gdy oglądałam ten film dopiero... trzeci raz chyba, to tak się zanosiłam, że matka myślała, że się duszę xd).
Zastanawiające z tą białą kiecką.. czyżby był to sen, że poślubiła Jack'a?
Następnym razem tak się nie dam, bo już wiem i jestem nastawiony.
Ale za pierwszym razem to mnie tak Cameron zażył znienacka z mańki...
Bo to już przecież ewidentnie KONIEC filmu, człowiek normalnie odpuszcza,
a tu nagle PIERDUT!; Happy end!!! To jakby cię nieprzygotowanego ktoś
walnął znienacka w splot słoneczny; Nie ma siły, żebyś nie zareagował.
Na końcu Rose usypia w łóżku i umiera i jej dusza spotyka jack'a który na nią czekał.Mnie też wzrusza ta scena bo pokazuje że po śmierci spotykamy się z ludzmi których kochamy.
Mnie wzruszył moment, kiedy starsza Rose staje przy burcie i wyrzuca kamień do wody... taki moment zadumy i refleksji
Ale to by oznaczało, że kobiety łapią się na tanie chwyty. Spróbuj "Człowiek słoń" Lyncha.
ps. faceci nie płaczą - jedno z najgłupszych stwierdzeń.