Zmiany pokoleniowe coraz bardziej zmieniają także filmowy pejzaż. Najnowsze badanie przeprowadzone przez Stephena Followsa wskazało na rosnący trend dotyczący scen seksu w filmach.
Drastyczny spadek liczby filmów ze scenami seksu
Stephen Fellows przeanalizował filmy mające swoją premierę w ciągu pierwszych dwóch dekad XXI wieku. Wynika z nich, że
od początku tego stulecia liczba scen erotycznych i seksualnych spadła w filmach aż o 40%.
Pod koniec XX wieku liczba filmów obywających się bez scen o charakterze seksualnym wynosiła 20%. Teraz wzrosła do ponad 50%. Czy jednak purytanie i obrońcy konserwatywnej moralności mają powody do świętowania. Okazuje się, że wcale nie. To prawda,
seksu jest w filmach mniej, kiedy jednak już się pojawia, jest prezentowany w sposób bardziej dosłowny niż wcześniej. Dużo powszechniejsze są chociażby sceny seksu w czasie menstruacji ("
Saltburn", "
Fair Play").
Wyniki te potwierdzają dane publikowane już wcześniej. "Playboy" w ubiegłym roku opublikował analizę filmów debiutujących po 2010 roku, z której wynika, że
tak mało seksu na dużych ekranach nie było od lat 60. XX wieku.
Z kolei ubiegłoroczne badanie UCLA wykazało, że
pokolenie Z nie jest zainteresowane seksem. Osoby z tego pokolenia nie chcą oglądać seksu w kinie i nie chcą go również uprawiać.
Zwiastun filmu "Fair Play"